Chiny- pierwsze starcie. Relacja Polaka mieszkającego w Chinach cz. 1

Jeszcze nie tak dawno temu Chiny były postrzegane przez Polaków jako kraj wręcz egzotyczny i niedostępny, daleki kulturowo i językowo. Na przestrzeni ostatnich lat coraz więcej obcokrajowców decyduje się jednak na wyjazd do Państwa Środka i dłuższy pobyt tam. Część z nich w celach biznesowych lub turystycznych, a część w celach edukacyjnych- na kursy językowe bądź na studia. Rząd chiński organizuje co roku konkurs na stypendia rządowe na korzystnych warunkach, co zdecydowanie zachęca młodych ludzi do przyjazdu i nauki tam.

Chiny to zupełnie inny świat, niż ten, który znamy mieszkając w Polsce. Przyjazd tam to spotkanie z inną i nieznaną, ale bardzo fascynującą rzeczywistością. Niektórzy uważają, że mieszkając tam, można Chiny pokochać i zostać na długo lub znienawidzić i już nigdy nie wracać. Zdecydowana jednak większość zostaje lub powraca tam co jakiś czas. Trzeba jednak uzbroić się w cierpliwość i nauczyć pokory, jeśli chce się coś załatwić. Funkcjonowanie na co dzień w Chinach bez znajomości języka i różnic kulturowych to nie lada wyzwanie. Wynajęcie mieszkania, założenie konta w banku, wykupienie karty sim do telefonu, przemieszczanie się metrem bądź taksówkami, zamawianie jedzenia w barach i restauracjach, zameldowanie się na policji, aplikowanie o pozwolenie na pobyt- to pierwsze z sytuacji z którymi trzeba się zmierzyć po przyjeździe. Bez znajomości chińskiego jest to po prostu trudne, bo większość Chińczyków nie zna niestety zbyt dobrze albo w ogóle języka angielskiego.

Poniżej pierwsza część relacji pewnego Polaka z 6 letniego pobytu w Chinach, poruszająca wybrane aspekty.

Wizyta w banku, założenie konta i wymiana pieniędzy:

Po wkroczeniu dziarskim krokiem do banku, z uśmiechem na ustach rozglądam się i zauważam maszynę- trzeba wyciągnąć numerek do właściwego okienka (wszystko po chińsku). Pomaga mi miły pan ochroniarz ale dalej… zonk! Nikt nie zna angielskiego i można usłyszeć tylko przejęte głosy pracowników: 外国人(wàiguó rén) ! lub 老外(lǎowài)! czyli ”obcokrajowiec” i wzajemne pytania czy ktoś zna może angielski. Na przestrzeni lat, sytuacja trochę mogła się zmienić i zależy to też od wielkości miasta, jednak poza Pekinem czy Szanghajem, nie spodziewałbym się pracowników anglojęzycznych w bankach. Gdy w końcu zaczęto mnie obsługiwać i kazano wypełnić wniosek, który na szczęście był też w wersji angielskiej, okazało się, że moje imiona i nazwisko z paszportu są za długie i nie wiadomo jak wprowadzić je do systemu bo nie mieszczą się w rubryczce… Chińskie imię i nazwisko to zazwyczaj dwa lub trzy znaki. Cała procedura wymagała zaangażowania połowy personelu pracującego w banku i trwała prawie dwie godziny. Zdarzało się, że wpisywano nazwisko jako imię a imię/imiona jako nazwisko lub całość bez odstępu. Stanowiło to później problem przy konfigurowaniu karty bankowej z aplikacjami na telefonie, ponieważ nie było jasne jak trzeba wpisać i w jakiej kolejności swoje dane, żeby pokrywały się tymi w banku.

W Polsce wymiana pieniędzy w kantorze to moment, w Chinach niestety nie jest to takie proste- pieniądze można wymienić tylko w bankach. W zależności od tego czy chcemy kupić yuany, dolary czy euro, trzeba zarezerwować sobie trochę czasu. Wymiana pieniędzy wiąże się bowiem z nadmiarem papierologii do wypełnienia a czasem na obcą walutę czeka się kilka dni. Są też pewne limity wymienianej kwoty”.

Nie ma się jednak czego obawiać. Chińczycy są bardzo wyrozumiali i pomocni, i w razie potrzeby nie zostaniemy z problemem sami- pomogą nam załatwić wszelki formalności.